Szczegółowy życiorys
Katarzyna de Bar urodziła się 31 grudnia 1614 r. w Saint-Dié w Lotaryngii – wówczas niezależnym księstwie. Jeszcze tego samego dnia została ochrzczona. Nie była święta już od kołyski, niemniej jej świadomość całkowitej przynależności do Boga i pragnienie poświęcenia się Mu w życiu zakonnym datują się od najwcześniejszego dzieciństwa. Aby to niesforne i uparte dziecko zrezygnowało ze swych kaprysów, trzeba było posłużyć się magiczną formułką: „Jeśli tak będziesz postępować, nigdy nie zostaniesz zakonnicą!” Skutkowało natychmiast!
Do komunii św. przystąpiła mając lat 9, a więc wcześniej niż to wówczas było przyjęte. Rodzice zatroszczyli się nie tylko o rozwój pobożności Kasi, ale także zapewnili jej solidne, jak na owe czasy, wykształcenie. Ona sama jednak nawet swój autentyczny zapał do nauki podporządkowywała życiu modlitwy. Przedwczesna śmierć matki utrudniła jej realizację powołania – owdowiały ojciec nie chciał zgodzić się na rozstanie z córką – w końcu jednak udało jej się pokonać jego opór.
W listopadzie 1631 r., mając lat 17, wstępuje do anuncjatek w Bruyères. Później powie, że „chciała być zakonnicą – i nic więcej”, wybór zakonu pozostawiła więc ojcu, dla którego oczywiście głównym kryterium była odległość klasztoru od domu rodzinnego. Katarzyna jest jednak szczęśliwa: odpowiada jej maryjny charakter tego zgromadzenia, niedawno przybyłego z Francji, cieszy się spełnieniem swych pragnień. Po dwóch miesiącach otrzymuje habit i przyjmuje imię: Katarzyna od św. Jana Ewangelisty. Profesję składa w 1633 r., a w dwa lata później stoi już na czele swojej wspólnoty.
Przełożeństwo jej przypada na bardzo trudny czas wojny trzydziestoletniej. Lotaryngię zalewają wojska szwedzkie. Dwudziestoletnia przełożona musi podejmować trudne i odpowiedzialne decyzje, od których zależy bezpieczeństwo i życie powierzonych jej pieczy zakonnic. W maju 1635 r. na wieść o szybko zbliżających się Szwedach, anuncjatki ratują się ucieczką. Z klasztoru w Bruyères pozostaną już wkrótce tylko zgliszcza. Dla m. Katarzyny od św. Jana i jej wspólnoty rozpoczyna się trzyletni okres tułaczki: Saint-Dié, Badonvillers, Épinal, Commercy, znów Épinal, Saint-Dié. Ucieczka przed żołnierzami, skrajne ubóstwo, głód, nieudane próby osiedlenia się gdzieś na stałe, wreszcie zaraza, na którą umiera większość sióstr. Pod koniec 1637 r. zostało już tylko 5 zakonnic a m. Katarzyna jest już u kresu sił. Jest wyczerpana fizycznie, przeżywa też ogromne trudności wewnętrzne: ogarnia ją zniechęcenie, pokusy przeciw wierze. Na początku wojny musiała uciekać w męskim przebraniu przed dawnym odrzuconym pretendentem do jej ręki, później niebezpieczeństwo pojawiło się z najmniej oczekiwanej strony – od jednego z przełożonych, który miał ją otoczyć opieką. Spowiednik doradza jej zmianę zakonu, co spotyka się z pragnieniami m. Katarzyny, która już od pewnego czasu myśli o klasztorze surowszym, o ściślejszej klauzurze. Jednak sprawa nie jest prosta: m. Katarzyna nie wie dokładnie, dokąd Bóg ją wzywa, a jako przełożona nie może nagle opuścić swojej wspólnoty. Modli się więc i czeka.
W maju 1638 r. anuncjatki znajdują schronienie w klasztorze benedyktynek w Rambervillers. Chrystocentryzm Reguły św. Benedykta urzeka m. Katarzynę, która stopniowo nabiera pewności, że znalazła wreszcie swoje miejsce. Wkrótce też przeorysza benedyktynek sama proponuje jej przejście do jej wspólnoty. Konsultacje z o. Antonim de l’Escale, wizytatorem Kongregacji św. Wanna, do której należał klasztor w Rambervillers, oraz formalności prawne ciągnęły się przez wiele miesięcy. Wreszcie, po zabezpieczeniu losu pozostających pod jej opieką anuncjatek, 2 lipca 1639r. Katarzyna rozpoczyna swój drugi nowicjat, przyjmując imię Mechtylda, do którego potem doda tajemnicę: „od Najświętszego Sakramentu”. W rok później, 11 lipca 1640 r. składa profesję.
Nie dane jej było jednak cieszyć się spokojnym życiem monastycznym w zaciszu klauzury. Nowa wojna sprawiła, że klasztor w Rambervillers, i tak już ubogi, popadł w taką nędzę, iż nie był w stanie wyżywić wszystkich mniszek. W tej sytuacji wikariusz generalny diecezji Toul polecił, aby część wspólnoty poszukała schronienia w innym mieście. We wrześniu 1640 r. część sióstr, a wśród nich m. Mechtylda, przenosi się do Saint-Mihiel. Lecz sytuacja materialna nie jest tam jednak lepsza niż w Rambervillers: w całej Lotaryngii ludzie umierają z głodu. W skrajnym ubóstwie zastaje tę gorliwą wspólnotę wysłannik św. Wincentego a Paulo – ks. Guérin. Przejęty jej losem, po powrocie do Paryża usiłuje nakłonić Marię de Beauvillers, ksienię słynnego opactwa na Montmartre, do udzielenia schronienia mniszkom z Saint-Mihiel. Trzeba było jednak nadprzyrodzonej interwencji, aby ksieni przystała na tę propozycję. Ostatecznie zgodziła się przyjąć m. Mechtyldę z jedną towarzyszką. Obie mniszki wyruszają w drogę i 28 sierpnia 1641 przybywają do Paryża. Noc spędzają u św. Ludwiki de Marillac, a następnego dnia ks. Guérin przedstawia je św. Wincentemu a Paulo.
„Jeśli istnieje raj na ziemi, to jest nim Montmartre” – pisze m. Mechtylda do swej dawnej mistrzyni nowicjatu, m. Benedykty od Męki Pańskiej. Myśli jednak nieustannie o swych siostrach, które wciąż cierpią niedostatek w Saint-Mihiel. Widząc jej strapienie, ksieni de Beauvillers, zupełnie już przekonana do lotaryńskich mniszek, pomaga znaleźć opactwa, które przygarną pozostałe siostry.
W sierpniu 1643, po rocznym pobycie, m. Mechtylda opuszcza Montmartre: na polecenie swej przeoryszy udaje się do Caen, gdzie jedna z jej współsióstr, przebywająca tymczasowo w opactwie Św. Trójcy, ciężko zachorowała. Podczas tej wyprawy okazuje się, że ta uboga, bezdomna mniszka stała się już sławna – ksienie wielkich opactw, w których zatrzymuje się po drodze, dosłownie wyrywają ją sobie, chcąc powierzyć jej duchową opiekę nad swymi zakonnicami. Ona jednak nie przyjmuje tych propozycji – zbyt kocha swą wspólnotę z Rambervillers. Zresztą drugim celem jej podróży jest właśnie obejrzenie miejsca, które ofiarowywano siostrom jako hospicjum (tymczasowy klasztor), gdzie mogłyby znów się zgromadzić. Tu czeka ją rozczarowanie: dom okazał się niezdatny do zamieszkania. Mimo to, dzięki nawiązanym znajomościom z cystersem, o. Ludwikiem Quinetem, opatem Barbery, a zwłaszcza z Janem de Berniéres-Louvigny, z którym połączy ją serdeczna długoletnia przyjaźń, udaje się urządzić prowizoryczny klasztorek w Barbery. S. Mechtylda spędzi tam około 8 miesięcy. Poznaje św. Jana Eudes i Marię des Vallées, nawiązuje kontakty z Towarzystwem Najśw. Sakramentu.
W czerwcu 1643 r. spotykamy ją znów w Paryżu, gdzie rodzina jednej z zaprzyjaźnionych mniszek z Montmartre ofiarowała rozproszonej wspólnocie dom na przedmieściu, w Saint-Maur-des-Fossés. Siostry mogą wreszcie zebrać się pod jednym dachem i rozpocząć regularne życie monastyczne. Wtedy właśnie s. Mechtylda poznaje o. Chryzostoma z Saint-Lô T.O.R. (Regularny Trzeci Zakon św. Franciszka) i powierza się jego kierownictwu. Od tego czasu datuje się także jej znajomość z Henrykiem de Boudon, późniejszym archidiakonem w Evreux, jeszcze jedną wybitną postacią XVII-wiecznej Francji. O. Chryzostom twierdził, że „znajduje więcej życia duchowego w małym hospicjum w Saint-Maur niż w całym Paryżu”. Dla Boudona zaś dzień, w którym poznał m. Mechtyldę „był jednym z tych dni, które Pan uczynił”: „Widziałem ją tak pełną Boga”. Po śmierci o. Chryzostoma przewodnikiem na drodze życia duchowego będzie dla m. Mechtyldy Jan de Bernières – człowiek świecki.
Trzy lata spędzone w Saint-Maur były dla m. Mechtyldy okresem względnego spokoju. Jednak już w r. 1646 markiza de Mouy, fundatorka klasztoru Matki Bożej Wspomożenia (de Bon Secours) w Caen pragnie jej powierzyć urząd przeoryszy-reformatorki w tym podupadłym wówczas domu. Pertraktacje ciągną się 18 miesięcy – wspólnota z Rambervillers długo nie chce zgodzić się na rozstanie z m. Mechtyldą, ale wreszcie ustępuje pod presją argumentów finansowych. Klasztor w Rambervillers wymagał niezwłocznego remontu, a mniszkom nie starczało środków nawet na wyżywienie. S. Mechtylda została więc „sprzedana” na dwa lata w zamian za sfinansowanie prac budowlanych. W czerwcu 1647 r. otrzymuje nominację i wyjeżdża do Caen. Czeka ją tam niełatwe zadanie. Wspólnota przyjmuje ją początkowo bardzo niechętnie, lecz m. Mechtylda szybko zdobywa sobie serca nawet najbardziej wojowniczych mniszek. Wkrótce wraca spokój i regularne życie monastyczne, a częste konferencje Matki wprowadzające w liturgię dnia przyczyniają się do pogłębienia życia duchowego mniszek. Zachwyconej markizie de Mouy udaje się uprosić przedłużenie przełożeństwa M. Mechtyldy jeszcze o rok, ale już przed upływem tego czasu zgromadzenie w Rambervillers wybiera ją na przeoryszę, aby uniknąć dalszych nacisków.
Jej przybycie do Rambervillers zbiega się z wybuchem wojny. Na pewien czas musi schronić się w Alzacji, aby nie narażać na kłopoty klasztoru, znajdującego się pod okupacją francuską – jej rodzina jest zbyt znana z lojalności i zaangażowania po stronie księcia lotaryńskiego. Położenie jest tak niebezpieczne, że wkrótce wikariusz generalny Toul poleca jej zabrać najmłodsze siostry i wracać do Paryża. Przybywają tam 24 marca 1651 r.
Patrząc z czysto ludzkiego punktu widzenia, można było sądzić, że powrót do Paryża był fatalną pomyłką. We Francji działo się nie lepiej, a może jeszcze gorzej niż w Lotaryngii. Książęta, niezadowoleni z wszechwładzy Mazarina, któremu pozwoliła się powodować regentka, Anna Austriaczka, wszczęli bunt. „Fronda” rozpaliła kraj, skłóciła ludność od wielkich do małych. Paryż znalazł się w centrum walk, brakowało żywności. Siostry z Saint-Maur schroniły się przy ulicy du Bac. Tam odnajduje je m. Mechtylda. Żyją razem w skrajnej nędzy, śpią na gołej ziemi. Od śmierci głodowej ratują je panie z komitetów dobroczynności, zakładanych przez św. Wincentego a Paulo, i codzienne zupy wydawane dla biedaków. M. Mechtylda jest niewypowiedzianie szczęśliwa: może wreszcie naśladować gorliwość pierwszych anachoretów! Cieszy się bliskością Boga, później powie, że właśnie wtedy zrozumiała i doświadczyła, czym jest modlitwa nieustanna. W jej sercu odżywa pragnienie życia pustelniczego: chce udać się do Sainte-Baume, gdzie według legendy spędziła ostatnie lata życia św. Maria Magdalena. Wszystko jest już przygotowane: pozwolenie władz kościelnych, nawet list, który miała wysłać z Lyonu do sióstr. Jednak w Noc Paschalną wydarzyło się coś, co pokrzyżowało wszystkie te misternie ułożone projekty – usłyszała w swym wnętrzu wyraźny głos: „Uwielbiaj i poddaj się Bożym zamiarom”. Słowa te powaliły ją na ziemię, zrozumiała, że Bóg ma wobec niej inne plany. To krótkie zdanie stanie się odtąd mottem całego jej życia. Powrót do Paryża nie był więc pomyłką – miał posłużyć realizacji Bożych zamysłów.
Tymczasem o miejscu pobytu „siostrzyczek lotaryńskich” dowiadują się dawni przyjaciele, nawiązują się też nowe znajomości. W końcu sierpnia 1651 r. po raz pierwszy odwiedza m. Mechtyldę, powracającą właśnie do zdrowia po ciężkiej chorobie, hrabina de Châteauvieux. Pewnie sama by tu nie zajrzała, gdyby nie przyprowadziła jej kuzynka. Hrabina jest człowiekiem czynu, o bystrym, dociekliwym umyśle, chętnie pomaga szpitalom i przytułkom, ale zakonnic po prostu nie lubi. Toteż pierwsza wizyta kończy się prędko wymianą grzeczności i udzieleniem jałmużny. Za drugim razem jednak hrabina, być może bardziej refleksyjnie usposobiona po śmierci bliskiej krewnej, rozpoczyna rozmowę na tematy duchowe. Niespodziewanie jedna celna odpowiedź m. Mechtyldy rozwiązuje jej problemy. Tak zaczyna się przyjaźń, bez której nie doszłoby do powstania Instytutu. Energiczna hrabina szybko staje się centralną postacią wśród oddanych przyjaciół m. Mechtyldy, którzy oczywiście za wszelką cenę pragnęliby zatrzymać ją w Paryżu.
Bo też trzeba było pomyśleć o dalszym losie garstki mniszek z Rambervillers. Propozycji było wiele, z różnych stron. Matka nie chciała jednak, aby jej wspólnota „rozpłynęła się” w zbiorczym domu dla zakonnic zmuszonych szukać schronienia w Paryżu, nie chciała też odłączyć się od swej trzódki. Wreszcie przyjęła propozycję hrabiny, która podjęła się ufundowania hospicjum (tymczasowego domu) dla mniszek lotaryńskich.
Z wolna dojrzewa też jeszcze inny projekt. Zarówno m. Mechtylda jak i jej znajome żywią wielką cześć dla Eucharystii. Zanegowanie rzeczywistej obecności Chrystusa w Najśw. Sakramencie przez protestantów stało się bodźcem do rozwoju teologii i kultu Eucharystii w kościele katolickim. Profanacje Najśw. Sakramentu, tak częste w czasie wojen, boleśnie dotykały tych, dla których był on największą świętością, budziły pragnienie wynagrodzenia Bogu za świętokradztwa i zniewagi. Bardzo pragnęła tego m. Mechtylda, która już jako czternastolatka ofiarowała się Bogu jako żertwa przebłagalna za straszne profanacje, o jakich wtedy słyszała. Także zaprzyjaźnione panie chciały jakoś przyczynić się do kultu Eucharystii, składały nawet na ręce m. Mechtyldy ofiary na ten cel. Tak powoli wykrystalizował się projekt ufundowania klasztoru oddanego nieustannej, dniem i nocą, adoracji Najśw. Sakramentu.
M. Mechtylda, choć ma już wyraźną wizję Instytutu, nie chce jednak stanąć na czele nowej fundacji. „Uwielbiam Bożą rękę, która wszystko prowadzi, ale pomóż mi zejść z przełożeństwa!” – pisze do hrabiny de Châteauvieux.
Pierwsza Boża korekta następuje już na samym początku: próba powierzenia przełożeństwa zaprzyjaźnionej mniszce z Montmartre kończy się fiaskiem. M. Karolina od św. Jana (Le Sergent) nie potrafi wniknąć w intencje, do których m. Mechtylda przekonała już damy – fundatorki: założenie domku, w którym mniszki prowadziłyby życie ubogie, samotne i ukryte. M. Mechtylda musi więc zgodzić się stanąć na czele fundacji, choć przychodzi jej to „nie bez trudu i walki” – jak czytamy w jej XVII-wiecznej biografii. Sama później przyzna, że w tym czasie często „procesowała się” z Panem: „Bo On chciał, żebym coś robiła, a ja nie chciałam nic robić, całym moim pragnieniem było trwanie w ukryciu. Mówiłam Mu: ” Boże mój, masz tyle wielkich dusz, którymi możesz się posłużyć dla dokonania tego dzieła”. Ale On nie chciał i pokrzyżował wszystkie moje plany.” Trzeba było jeszcze wielu łez hrabiny, odmowy rozgrzeszenia przez pewnego biskupa, formalnego nakazu spowiednika i perswazji wielu pobożnych osób, aby skruszyć opór Założycielki.
14 sierpnia 1652 r. zostaje podpisany pierwszy kontrakt fundacyjny. Wszakże uzyskanie zgody przełożonego kościelnego okazało się niemożliwe, gdyż regentka, Anna Austriaczka, kategorycznie zakazała wydawania takich pozwoleń. W Paryżu nie mogły się utrzymać już istniejące klasztory, cóż dopiero mówić o nowych! Hrabina próbowała już uzyskać zgodę samej Anny Austriaczki, lecz spotkała się ze zdecydowaną odmową. Jednak ta właśnie fundacja miała dojść do skutku i to z inicjatywy samej królowej! Chcąc ubłagać u Boga pokój w zbuntowanym królestwie, Anna Austriaczka prosi różne zaufane pobożne osoby o złożenie w jej imieniu ślubów w tej intencji. Tak upoważniony przez nią ks. Picoté, sulpicjanin, obiecuje Bogu ufundowanie klasztoru zakonnic, poświęconych całkowicie czci Najśw. Sakramentu jako wynagrodzenie za zniewagi wyrządzone przez żołnierzy i złych chrześcijan w czasie wojny. Ks. Picoté, choć znał już wcześniej m. Mechtyldę, nie wiedział jednak nic o planach fundacji. Tymczasem Fronda wygasa i 4 października 1652r. Ludwik XIV triumfalnie wkracza do Paryża. Ks. Picoté czeka jeszcze dwa miesiące, aby w spokojniejszej atmosferze poinformować królową o wywiązaniu się z zadania. Przedtem jednak dowiaduje się ze zdumieniem, że ślubowana przez niego fundacja jest już przygotowana. Zbieg tych wydarzeń uznaje za opatrznościowy i w dniu Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia 1652r. przedstawia sprawę Annie Austriaczce, która zatwierdza ślub i zaproponowaną jego realizację. Już wkrótce okazało się, że królewska interwencja nie gwarantuje wcale szybkiego załatwienia sprawy, a droga do królewskiej fundacji nie musi być usłana różami. Wprawdzie biskup Metzu, opat Saint-Germain-des-Prés, otrzymawszy list od królowej, nie robił już trudności, ale sprawę tę przekazał swemu wikariuszowi generalnemu, o. Placydowi Roussel, przeorowi tegoż opactwa, o którym kronikarka napisze, że nie można było znaleźć „cenzora surowszego i trudniejszego w pertraktacjach”. O. Placyd stawiał wciąż nowe wymagania i wysuwał wciąż nowe przeszkody, hrabina dwoiła się i troiła, aby zadośćuczynić jego życzeniom, m. Mechtylda zaś cieszyła się ostatnimi złudzeniami, że uda jej się zrealizować marzenie o życiu pustelniczym.
5 marca 1653 r. podpisano nowy kontrakt, powiększając – zgodnie z żądaniami o. przeora – sumy fundacyjne (zasługa to głównie hrabiego de Châteauvieux, który uległ namowom żony). Widząc, że projekt jest już bliski realizacji, m. Mechtylda modli się tym żarliwiej. Otrzymuje wiele świateł odnośnie Instytutu, lecz jeszcze nie dowierza i wystawia Pana na próbę: „Panie, jeśli to naprawdę Twoje dzieło, to spraw, aby dano nam Najśw. Sakrament.” Natychmiast siada i pisze prośbę do o. przeora, który do tej pory konsekwentnie odmawiał zgody na przechowywanie Najśw. Sakramentu. 24 marca dostaje odpowiedźˇ – o dziwo – pozytywną! Otrzymała nawet to, o co nie ośmieliłaby się prosić: pozwolenie na wystawienie w dniu Zwiastowania!
Ten dzień, 25 marca 1653 r., wyznacza początek Instytutu. Siostry rozpoczynają uroczyste sprawowanie liturgii godzin i podejmują regularną obserwancję. Adoracja Najśw. Sakramentu trwa już także niemal nieprzerwanie mimo niewielkiej liczby utrzymujących ją mniszek. Tytuł fundacji królewskiej skutecznie powstrzymał jednak wszelkie jałmużny: nikomu nie przyszło do głowy, że Anna Austriaczka, przyjmując miano fundatorki, nie dała na to dzieło ani franka. M. Mechtylda może więc do woli cieszyć się swym ukochanym ubóstwem. Upokorzeń i przykrości także nie brakuje: podjęcie nieustającej adoracji traktowano często jako pomysł m. Mechtyldy na zrobienie swoistej kariery. Jednak i to jest dla Matki źródłem radości: oto dzieli los swego Mistrza, poniżonego i odrzuconego przez ludzi. Wie także, że drzemie w niej pycha, więc upokorzenia przyjmuje jako lekarstwo zesłane jej przez Boga i trwa w niewzruszonym pokoju.
Dom przy ulicy du Bac nie był jeszcze kanonicznie erygowanym klasztorem. O. Placyd wymaga znalezienia lokum lepiej odpowiadającego wymogom życia monastycznego. Siostry wynajmują więc przy ulicy Férou dom zamieszkiwany uprzednio przez inną, chyba duchowo najbliższą m. Mechtyldzie przyjaciółkę, hrabinę de Rochefort. O. przeor jest wreszcie zadowolony i na ceremonię zawieszenia krzyża nad furtą i zamknięcia klauzury wyznacza czwartek 12 marca 1654 r. Trwające od rana uroczystości zakończyły się nieszporami, po których królowa Anna Austriaczka, klęcząc w chórze zakonnym z pochodnią w ręku, odczytała akt przebłagalny. Od tego dnia siedem mniszek utrzymuje nieustającą adorację. Siostry uzyskują też pozwolenie na wystawienie w każdy czwartek (wówczas był to wielki przywilej).
Kiedy m. Mechtylda wiedziała już, że będzie musiała stanąć na czele nowego dzieła, „powzięła zamiar uznania Najśw. Dziewicy przełożoną swego klasztoru – pisze w swych wspomnieniach powiernica Matki, hrabina de Rochefort. – Całe swe oparcie w prowadzeniu klasztoru widziała w opiece Królowej łask. O sobie miała tak niskie mniemanie, że pragnęła, by wszystkie oznaki czci, nawet te zewnętrzne, odnosiły się do tej Najśw. Ksieni. Mówiła bowiem: ” To Ona, Królowa nieba, jest Matką Słowa Bożego, uniżonego pod postaciami sakramentalnymi, Jej dziewicza krew uformowała Boże Ciało, które adorujemy, tylko do Niej więc należy tytuł i godność przełożonej domu Najśw. Sakramentu i tylko Ona powinna być za taką uznana.”
M. Mechtylda wybrała dzień oktawy Wniebowzięcia Maryi, 22 sierpnia 1654 r., na uroczyste poświęcenie Jej statuy w chórze i na ceremonię oficjalnego uznania Jej jedyną ksienią. Było to również nawiązaniem do jednej ze średniowiecznych tradycji benedyktyńskich, a jednocześnie skutecznym zabezpieczeniem się przed „komendą” (obsadzaniem urzędu ksieni przez protegowanych króla, osoby najczęściej nieodpowiednie, nastawione na czerpanie zysków, nierzadko doprowadzające klasztory do ruiny). Odtąd akt elekcji Matki Bożej na jedyną i wieczystą ksienię będzie powtarzany co roku w niedzielę w oktawie Wniebowzięcia, a wszystkie mniszki w tym dniu będą Jej składały uroczyste homagium. Także w każdym nowo erygowanym lub agregowanym klasztorze jest to jeden z pierwszych aktów. W imieniu Maryi funkcje przełożeńskie sprawują przeorysze, wybierane co trzy lata.
Od samego początku fundacji mniszki podjęły szereg praktyk, wyrażających w sposób zewnętrzny ich specyficzny charyzmat w kościele. Należą do nich:
nieustanna obecność przynajmniej jednej mniszki przed Najśw. Sakramentem (po zatwierdzeniu konstytucji siostry będą składać dodatkowy ślub podtrzymywania kultu i nieustającej adoracji Najśw. Sakramentu)
„reparacja” czyli długa adoracja wynagradzająca rozpoczynająca się Mszą św. i trwająca ok. 6 godzin, odprawiana kolejno przez wszystkie mniszki
godzina adoracji dziennie obowiązująca te mniszki, które nie mają w danym dniu wyznaczonego „dyżuru” przy utrzymaniu adoracji nieustającej
wystawienie Najśw. Sakramentu we wszystkie czwartki (możliwość częstszego wystawienia przyjęłaby m. Mechtylda z radością, ale nigdy nie było to dla niej warunkiem adoracji)
oficjum o Najśw. Sakramencie we wszystkie wolne czwartki roku.
Wyróżniającym znakiem stroju jest noszony na szkaplerzu symbol Najśw. Sakramentu.
M. Mechtylda, powierzywszy sprawy materialne przedsiębiorczej hrabinie de Châteauvieux, oddaje się teraz modlitwie i formacji swych mniszek. Urzeczona chrystocentryzmem Reguły św. Benedykta uważa, że wierne jej praktykowanie prowadzi do upodobnienia do Jezusa, do oddania człowieka – przez Niego i z Nim – samemu Bogu. Owocem takiego ujęcia było ześrodkowanie całego życia duchowego, najpierw własnego, a później także benedyktynek Instytutu Nieustającej Adoracji na kulminacyjnym punkcie liturgii: na Mszy-Ofierze. Komunia sakramentalna jednoczy człowieka z Chrystusem i włącza w Ofiarę. A więc… nic nowego. Prawda aktualna nie tylko dla mniszek, ale dla każdego chrześcijanina. Tylko mocniej, bardziej do końca przeżywana. W myśli m. Mechtyldy adoracja jako relacja do żywej Ofiary obecnej pod postaciami, jest jakby nadsłuchiwaniem z czcią i miłością e c h a dzieła Odkupienia, nieustannie rozbrzmiewającego w modlitwie uwielbionego Chrystusa w Eucharystii. On jest wielkim Orantem, Pośrednikiem i Arcykapłanem przedstawiającym Ojcu swoją ofiarę. „Swoją” w pełnym wymiarze Mistycznego Ciała, tzn. z włączeniem w nią wszystkich, szczególnie zaś tych, które dobrowolnie wiążą ściśle całe swoje życie z Misterium Eucharystycznym.
Wyłączność duchowości i kultu eucharystycznego nie polega u m. Mechtyldy na pomijaniu innych tajemnic wiary. Przeciwnie, Eucharystię pojmuje jako punkt centralny, w którym dokonuje się synteza wszystkich prawd chrześcijańskich; jako ich przekaźnik dla Kościoła i ludzkości. Stąd bardzo ważne miejsce zajmują u m. Mechtyldy „tajemnice Chrystusa” – dziś nazwalibyśmy to po prostu życiem, cyklem roku liturgicznego. Matka kładzie na to szczególny nacisk, przygotowaniu do świąt i okresów liturgicznych poświęca liczne konferencje i listy.
Korzeniem, a zarazem szczytem życia wewnętrznego od pierwszych kroków aż po najgłębsze zjednoczenie mistyczne z Chrystusem, jest dla niej życie sakramentalne przeżywane w wierze i pokorze. Można wprost powiedzieć, że cała jej duchowość zbudowana jest wokół osi: chrzest – Eucharystia. Stronice poświęcone sakramentowi chrztu i jego skutkom w duszach należą do najmocniejszych i najpiękniejszych w jej pismach.
Wyrastające z życia sakramentalnego codzienne życie Ewangelią poprzez Regułę nazywa „adoracją aktualną”, przez co rozumie wewnętrzne, intencjonalne ukierunkowanie i łączenie się z Chrystusem obecnym i działającym w Misterium Eucharystii. Stawia przy tym wyżej posłuszeństwo niż umartwienie, a prostotę i cierpliwość – ponad wzniosłości.
Tymczasem, mimo prześladowań i oszczerstw, wspólnota szybko się powiększa. Hojność hrabiego de Châteauvieux (tak już przekonanego do sprawy, że tym razem interwencja żony nie była potrzebna) pozwala 18 stycznia 1658 r. nabyć parcelę przy ulicy Cassette. Już 21 marca następnego roku siostry przeprowadzają się do nowego klasztoru wybudowanego na tym terenie, a 25 marca Henryk de Maupas du Tour, biskup Puy, dokonuje poświęcenia kościoła i miejsc regularnych.
W r. 1661 ciężko chora m. Mechtylda prosi wspólnotę o pozwolenie na odprawienie dłuższych rekolekcji. Zrozpaczone siostry, widząc, że środki medyczne zawiodły, godzą się na wszystko byleby uratować jej życie.
„Weszłam w rekolekcje, aby – według zdania spowiednika – przygotować się na śmierć. Tymczasem niczym mniej się nie zajmuję” – napisze Matka już w pierwszych dniach do hrabiny de Rochefort. Rzeczywiście, te trwające dwa i pół miesiąca rekolekcje nie tylko przywróciły jej zdrowie, ale były również czasem jej duchowego „zmartwychwstania”.
Zamknięta w swej celi (schodziła tylko na Mszę św.) i pogrążona w całkowitym milczeniu rekolektantka nie zapominała jednak o swych duchowych dzieciach. W koszyku, w którym przynoszono jej jedzenie, siostry znajdowały często bileciki, pisane przez Matkę dla ich duchowej pociechy i rozweselenia. Niektóre z nich będą stanowiły podstawę dla późniejszej redakcji „Prawdziwego ducha zakonnic adoratorek Najśw. Sakramentu Ołtarza”, inne, o treści żartobliwej, są dla nas cennym uzupełnieniem wizerunku Matki, która na szczytach mistycznego zjednoczenia z Bogiem nie traciła poczucia humoru.
Te rekolekcje były punktem zwrotnym w jej życiu duchowym: odtąd obumarła sobie, a żyjąca nowym, Bożym życiem, będzie mogła bez reszty, wolnym sercem, poświęcić się zadaniom wyznaczonym jej przez Opatrzność.
Od 1661 r. przeorem opactwa Saint-Germain-des-Prés jest O. Ignacy Philibert, jeden z najwybitniejszych mnichów kongregacji św. Maura. Zostałby pewnie jej przełożonym generalnym, gdyby nie jego lotaryńskie pochodzenie – przynajmniej tego zdania był jeden z historyków. Być może jednak właśnie wspólne korzenie były przyczyną jego szczególnego zainteresowania „siostrzyczkami lotaryńskimi”, których klasztor podlegał jego jurysdykcji. W każdym razie bardzo szybko zawarł z nimi znajomość i nabrał dla nich wielkiego szacunku. Doradza więc m. Mechtyldzie rozszerzenie i utrwalenie jej dzieła poprzez utworzenie kongregacji i podjęcie starań o aprobatę przez Stolicę św. Matka sama już o tym myślała, więc pomoc ofiarowaną przez przeora Saint-Germain-des-Prés przyjęła z wdzięcznością.
W r. 1662 projekt ten zaczyna przybierać realne kształty, popierany przez wybitnych mnichów, takich jak Dom Audebert – przełożony generalny kongregacji św. Maura, Dom Brachet – asystent tejże kongregacji, Dom Jouan – generał reformowanych cystersów.
Lecz do utworzenia kongregacji potrzebne były co najmniej trzy klasztory tej samej obserwancji. Próba osiedlenia się w Saint-Dié w 1662 r. spełzła na niczym. W r. 1663 pojawia się projekt fundacji w Toul. Po załatwieniu wstępnych formalności mniszki, z m. Mechtyldą na czele, udają się tam w r. 1664. Towarzyszy im także hrabina de Châteauvieux – fundatorka, która po śmierci męża w 1662 r. wstąpiła do klasztoru przy ulicy Cassette, choć nie została mniszką (złożyła ślub czystości, posłuszeństwa i nieustającej adoracji, lecz zachowała prawo dysponowania swoim majątkiem).
Mimo zaciekłego sprzeciwu kapituły katedralnej fundacja dochodzi do skutku. 8 grudnia 1664 r. rozpoczyna się nieustająca adoracja i życie regularne, a mieszkańców Toul ogarnia tak wielki zapał do adoracji Najśw. Sakramentu, że klasztorna kaplica jest wręcz oblężona. Zgłaszają się też liczne kandydatki. Wkrótce klasztor w Toul stanie się prawdziwym skarbcem dobrych, mocnych powołań – stąd m. Mechtylda będzie wysyłać mniszki na wiele kolejnych fundacji, również do Polski.
W Paryżu także chętnych do podjęcia życia monastycznego nie brakuje, trzeba więc dobudować nowe skrzydło przy ulicy Cassette. Kamień węgielny położy pod koniec 1665 r. księżna orleańska, Małgorzata Lotaryńska – przyjaciółka m. Mechtyldy, wpływowa i wierna protektorka jej dzieła.
Na początku 1666 r. spełnia się marzenie m. Mechtyldy: m. Benedykta od Męki Pańskiej, przeorysza, za jednomyślną zgodą wszystkich mniszek, prosi o agregację klasztoru w Rambervillers do benedyktynek Najśw. Sakramentu. Wiele sióstr pragnęło tego już od dawna, jednak m. Benedykta czekała aż cała wspólnota dojrzeje do tego kroku. Nie obyło się bez sceny iście „spod Damaszku”, kiedy to zagorzała przeciwniczka agregacji, s. Scholastyka – nowy Szaweł, powalona na ziemię zrozumiała, że sprzeciwia się Bożym zamiarom. To wydarzenie przekonało ostatecznie do nieustającej adoracji resztę sceptyczek.
M. Mechtylda udaje się do Rambervillers w kwietniu 1666 r., a pierwsze wystawienie ma miejsce w czwartek w oktawie Wielkanocy.
Zajęta fundacjami i formacją mniszek m. Mechtylda uprosiła o. Philiberta o napisanie konstytucji dla przyszłej kongregacji. Ukończył to dzieło tuż przed śmiercią w r. 1667. Wtedy też nadarzyła się okazja do ich zatwierdzenia i erygowania kongregacji, o co m. Mechtylda zabiegała od dawna.
Już w 1659 r. poczyniła konieczne kroki, aby uzyskać aprobatę swej fundacji przez papieża Aleksandra VII. Królowa-matka, Anna Austriaczka, sama podjęła pierwsze starania. Przy okazji pobytu we Francji kardynała Chigi, legata papieskiego, 11 sierpnia 1664 r. zostaje podpisane pierwsze zatwierdzenie, na razie odnoszące się tylko do czwartkowego wystawienia i oficjum o Najśw. Sakramencie.
Następną sposobnością staje się wizyta kardynała de Vendôme, również legata papieskiego, posiadającego bardzo szerokie uprawnienia. 29 maja 1668 r. wydaje on bullę zatwierdzającą kongregację benedyktynek od nieustającej adoracji i ich konstytucje. M. Mechtylda została przełożoną, mianowano także trzech wskazanych przez nią przełożonych kościelnych. Statut zarządu został tak pomyślany, by zabezpieczyć się przed ewentualną supremacją klasztoru paryskiego, z obawy, że wkrótce uczyniono by go opactwem komendataryjnym, co sprowadziłoby niechybnie ruinę materialną, ale przede wszystkim duchową Instytutu.
W r. 1667 księżna orleańska, Małgorzata Lotaryńska, prosi m. Mechtyldę o agregację do benedyktynek Najśw. Sakramentu opactwa Matki Bożej Pocieszenia w Nancy. Klasztor ten, ufundowany przez jej ciotkę w r. 1625, na skutek wojen i ogólnego zubożenia Lotaryngii bardzo podupadł, księżna zaś w agregacji upatrywała środek do jego podźwignięcia. Po wielu trudnościach (trzeba było uzyskać zniesienie tytułu opactwa, zgodę ksieni na rezygnację i zwolnienie mniszek ze ślubowanych wcześniej obserwancji, a także spłacić wierzycieli), ceremonia złożenia obediencji M. Bożej – ksieni miała miejsce 8 kwietnia 1669 r., a pierwsze wystawienie w czwartek 13 kwietnia, w obecności księcia lotaryńskiego Karola IV. Przez pierwsze 12 lat urząd przeoryszy będzie tu sprawować m. Anna od św. Józefa de Laval-Montigny, siostra bł. Franciszka de Laval-Montigny, pierwszego biskupa Quebecu. [/tab]
[tab title=”Konstytucje M. Mechtyldy”] KONSTYTUCJE M. MECHTYLDY. BULLA „MILITANTIS ECCLESIAE”.
Konstytucje napisane przez o. Philiberta, wzorowane na konstytucjach kongregacji św. Maura, normowały funkcjonowanie kongregacji. Siostry jednak pragnęły konstytucji do Reguły św. Benedykta, odzwierciedlających ducha Instytutu. Tym razem m. Mechtylda nie ma już wymówki i w latach 1673-1675 opracowuje, przy współudziale o. Epifaniusza Louys, opata Étival, nowe konstytucje. Wspólnota paryska przyjmuje je 20 czerwca 1675 r., a w dwa lata później, już po zatwierdzeniu, zostają wydane drukiem.
10 grudnia 1676 r. bullą „Militantis Ecclesia” papież Innocenty XI, aprobując decyzję kard. de Vendôme, erygował kongregację benedyktynek od nieustającej adoracji, wyłączając ich klasztory spod jurysdykcji biskupów. Pośrednio zatwierdził także konstytucje, „zwłaszcza te, których autorką jest jego umiłowana córka w Jezusie Chrystusie, Mechtylda od Najśw. Sakramentu”.
Już w r. 1663 miasto Rouen prosiło o mniszki m. Mechtyldy, lecz wówczas niespodziewanie sprzeciwiła się temu hrabina de Châteauvieux. Po latach Matka znów myśli o fundacji w tym mieście, gdzie jest usilnie zapraszana. Na terenie Lotaryngii istnieją już trzy klasztory, podczas gdy we Francji tylko jeden. Matka liczy się z tym, że warunki polityczne mogą utrudnić lub wręcz uniemożliwić wzajemne kontakty, a wówczas klasztor paryski zostanie osamotniony. Zależy jej więc bardzo na powiększeniu liczby domów we Francji.
Do Rouen wyruszy po raz pierwszy 8 marca 1677 r., dokładnie w trzecią rocznicę śmierci hrabiny. Przyjęto ją tam owacyjnie, zdawałoby się, że wszystko powinno pójść gładko, lecz niemożność znalezienia odpowiedniego domu za cenę „na mniszą kieszeń” spowodowała trudności ciągnące się całymi latami.
Pierwsza grupa mniszek przyjechała w sierpniu 1677 r., w październiku dołączyła do nich m. Mechtylda z kilkoma siostrami. Dom był już na tyle przystosowany, że 4 listopada pierwszym wystawieniem można było zainaugurować nieustającą adorację i regularne życie monastyczne.
M. Mechtylda jeszcze trzykrotnie wybierze się do Rouen, usiłując uzyskać jakiś postęp w sprawie tej fundacji, jednak dopiero w r. 1684 uda się nabyć zamek de Mathan, który stanie się definitywną siedzibą wspólnoty aż do Rewolucji Francuskiej.
M. Monice od Aniołów (de Beauvais) zawdzięczamy pełną anegdot, barwną relację z tej fundacji, a m. Mechtyldzie – ocalenie tego dzieła w jego pierwotnym kształcie. Otóż niektóre epizody tej kroniki, nie grzeszące nadmiarem powagi, ściągnęły na głowę „Aniołka” (tak ją Matka nazywała) niemało krytyk. „Zła jestem o to, co ci powiedziano – pisze Matka. – Ja cię nie zganiłam. Takie historie nie powinny być zbyt poważne. Niczego nie zmieniaj. Wierz mi, więcej jest błogosławieństwa w prostocie i wolę ją tysiąc razy niż wszystkie pięknie wypracowane sformułowania.”
M. Mechtylda borykała się równocześnie z problemami innej fundacji. Oto w r. 1674 napływają usilne prośby o założenie klasztoru w Dreux. M. Anna od św. Magdaleny, przeorysza z Toul, zgadza się wysłać tam pięć swoich mniszek. Zaledwie siostry przyjechały do Paryża okazało się, że stawiane warunki są nie do przyjęcia, więc projekt fundacji upada. Na prośbę arcybiskupa Paryża mniszki zostają w tym mieście, zwłaszcza, że nowe niepokoje w Lotaryngii nie tylko uniemożliwiają im powrót, ale nawet spowodują przyjazd następnej grupy najmłodszych sióstr z Toul. Staną się one zawiązkiem drugiego klasztoru paryskiego. Zamieszkują najpierw przy ulicy Saint Marc, a w r. 1684 m. Mechtylda nabywa dla nich pałac Tureniusza przy ulicy Saint-Louis-au-Marais.
Ta bardzo gorliwa i bardzo umiłowana przez Matkę wspólnota długo jeszcze będzie żyć w wielkim ubóstwie, a długi, zaciągnięte na kupno i adaptację domu, staną się przyczyną wielu strapień i cierpień Założycielki, zwłaszcza w ostatnich latach jej życia, kiedy siostrom grozić będzie eksmisja. Rozwiązanie problemów w dwa lata po śmierci m. Mechtyldy siostry przypisały jej wstawiennictwu, bo też żarliwie się do niej modliły.
W r. 1675 nawiązują się znów serdeczne relacje z klasztorem Matki Bożej Wspomożenia w Caen, gdzie Matka była przeoryszą w latach 1647-1650. Wymiana listów pozwala siostrom poznać bliżej duchowość i praktyki Instytutu. W r. 1680 proszą o wpisanie ich na listę osób stowarzyszonych, zobowiązując się do odprawiania wybranych godzin adoracji. Podczas swego czwartego pobytu w Rouen w roku następnym m. Mechtylda odwiedza też niezbyt odległy klasztor w Caen, gdzie powoli dojrzewa pragnienie przyłączenia się do Instytutu. Trudności oczywiście również przy tej agregacji nie brakuje – tym razem trzeba pokonać sprzeciw biskupa.
Wreszcie w maju 1684 r. Matka wysyła tam swoje mniszki. Pod ich kierunkiem siostry z Caen odbywają roczną próbę, która kończy się złożeniem przez nie ślubu nieustającej adoracji 30 września 1685 r., ku wielkiej radości Założycielki.
PRÓBA AGREGACJI KLASZTORU MATKI BOŻEJ RADOŚCI
Nie miała zbyt radosnego finału próba agregacji klasztoru Matki Bożej Radości. Przeorysza tego klasztoru, która schroniła się w Paryżu, w r. 1683 prosi o pomoc w zreformowaniu swej wspólnoty. Matka wysyła dwie mniszki i zgromadzenie składa śluby Instytutu w sierpniu 1686 r. Po śmierci przeoryszy część sióstr zmieni jednak zdanie, co stworzy sytuację tak trudną i bolesną, że mniszki m. Mechtyldy, zniósłszy wiele afrontów i upokorzeń, będą zmuszone powrócić do swego klasztoru.
Tymczasem od kilku już lat ciągną się pertraktacje dotyczące fundacji w Warszawie. Królowa Maria Kazimiera w r. 1683 ślubowała Bogu sprowadzenie do Polski benedyktynek od nieustającej adoracji, jeśli wyprawa Jana III Sobieskiego pod Wiedeń zakończy się szczęśliwie. Dopiero jednak w cztery lata później przedsięwzięcie to dojdzie do skutku. 22 sierpnia 1687 r. mniszki, serdecznie żegnane przez m. Mechtyldę, wyruszają w drogę. Na każdym kolejnym jej etapie czekają już na nie listy Założycielki, towarzyszącej im myślą i sercem. „Przybywam raz jeszcze, by Was uściskać, kochane Dzieci, i życzyć Wam szczęśliwej podróży – pisze Matka.- Nie zaznam spoczynku ani radości dopóki się nie dowiem, że jesteście na miejscu.”
Do Warszawy siostry dotarły po dwóch miesiącach podróży, a że obiecany im klasztor istniał na razie tylko w sferze projektów, zamieszkały tymczasowo na Zamku Królewskim. Tu, w kaplicy zamkowej, rozpoczęły 1 stycznia 1688 r. nieustającą adorację i publiczne sprawowanie liturgii godzin, a 27 czerwca zostały w uroczystej procesji poprowadzone do przygotowanego dla nich klasztoru przy Rynku Nowego Miasta. M. Mechtylda z Paryża czuwała nad losem warszawskiej wspólnoty. „Wydaje mi się, że Polska jest moją ojczyzną, tak jest mi droga”- wyznała w jednym z listów.
Była to fundacja królewska, co w tym wypadku znaczyło także: zależna od kaprysów królowej. Siostry zaznały więc i biedy, i niepewności jutra, gdy Marysieńka, urażona ich zdecydowanym sprzeciwem wobec swych zapędów ingerowania w wewnętrzne sprawy klasztoru, kilkakrotnie chciała odesłać je z powrotem do Francji. M. Mechtylda starała się łagodzić napięcia częstymi listami, tak do sióstr, jak i do królowej. Ostatecznie klasztor warszawski przetrwał te burze, a dziś jest jedyną fundacją z czasów Założycielki istniejącą nieprzerwanie na tym samym miejscu.
Jeszcze dłużej niż w przypadku Warszawy ciągnęły się rozmowy w sprawie założenia klasztoru w Châtillon-sur-Loing. Izabela Angelika de Montmorency, księżna meklemburska, wprowadzeniem nieustającej adoracji chciała wynagrodzić za zniewagi i profanacje Najśw. Sakramentu dokonane w tym mieście, niegdyś całkowicie zdominowanym przez hugenotów. Pierwsze prośby skierowała do m. Mechtyldy w r. 1675, w rok póˇniej był już wystawiony dyplom królewski. Niemniej sprawa nie okazała się łatwa, nie tylko z powodu zmiennych humorów i poważnej choroby księżnej, ale i ze względu na to, że na miejsce fundacji wybrała ona budynek wciąż dobrze prosperującego kolegium kształcącego młodzież kalwińską. Łatwo sobie wyobrazić ile protestów, podań i dyskusji pociągnął za sobą ten projekt. Ostatecznie król zamknął kolegium w r. 1681, a benedyktynki pojechały do Châtillon w siedem lat później. 21 października 1688 r., w obecności m. Mechtyldy, odbywa się poświęcenie miejsc regularnych, po którym następuje pierwsze wystawienie Najśw. Sakramentu.
FUNDACJA W DREUX
W 1680 r. benedyktynki Ducha Św. z Anet poprosiły o agregację do Instytutu. Sprzeciwił się temu miejscowy biskup, toteż siostry, nie widząc innego ratunku dla swojej wspólnoty, przeniosły się do Dreux. M. Mechtylda tym razem godzi się na warunki stawiane przez miasto. Wysyła 8 mniszek z pierwszego klasztoru paryskiego i z Rouen, aby wzmocnić tamtejszą wspólnotę. Nieustająca adoracja rozpoczyna się w nowym klasztorze 23 lutego 1696 r. Choć początkowo chodziło o agregację, ostatecznie była to właściwie fundacja, bo i liczba mniszek z Anet bardzo stopniała, i klasztor, wobec braku fundatora, trzeba było uposażyć kosztem Instytutu. Dyplom królewski zostanie uzyskany w r. 1701. Jest to ostatnia fundacja m. Mechtyldy.
We Francji dogasał blask XVII w. nazwanego w historii kościoła francuskiego „wielkim”. Istotnie był to okres niezwykle bogaty i płodny na polu wielkich syntez teologii i duchowości. Matka Mechtylda tkwiła głęboko w nurcie swojej epoki. Przeżyła jej rozkwit i przeżywała jej zmierzch. Ostatnie lata jej życia przypadają na czasy, kiedy coraz szerzej rozlewały się i zwalczały wzajemnie dwa prądy: jansenizm i kwietyzm. Każdy z tych kierunków wychodził z założeń zasadniczo słusznych, ale zbaczał, nieraz w jaskrawy sposób, poza granice prawowierności. Reakcją ze strony Kościoła była daleko posunięta ostrożność. U wielu hierarchów i teologów przechodziła ona często w przesadną podejrzliwość – w przysłowiowe „dmuchanie na zimne”, w wiele rozpraw polemicznych i obficie sypiących się potępień doktryn uważanych do niedawna za nie budzące żadnych wątpliwości. Na indeks dostało się mnóstwo dzieł – i arcydzieł – religijnych XVI i XVII w. Tak więc widziała m. Mechtylda wzrastającą nieufność i niechęć do nauki i dzieł najbliższych jej sercu ludzi – przyjaciół i kierowników duchowych.
Ona sama również zaznała wrogości wpływowego Bossueta (biskupa Meaux, słynnego kaznodziei), docierającej aż do Rzymu, by przeszkodzić wszelkiej próbie zatwierdzenia ostatecznej wersji konstytucji i kierującej na Matkę całkowicie bezpodstawne podejrzenie o kwietyzm. Osobowość m. Mechtyldy zjednywała jej licznych przyjaciół, ale również przysparzała wrogów. Przyjmowała jednych i drugich z tym samym pogodnym spokojem i życzliwością, zdana całkowicie na Boga, nie omieszkując wszakże uczynić wszystkiego dla przywrócenia prawdy i sprawiedliwości.
Do trudnych doświadczeń tych lat zaliczyć też trzeba kilka procesów sądowych, wśród nich jeden szczególnie bolesny – proces z rodziną jednej z jej mniszek, oraz problemy finansowe klasztorów, wzmożone jeszcze zniszczeniem domów w Dreux przez grad i w Nancy przez pożar.
Ciężką próbą były także ciągłe konflikty o jurysdykcję między biskupami, którzy nie chcieli tak łatwo zrzec się władzy nad istniejącymi w ich diecezjach klasztorami Instytutu, a przełożonymi regularnymi kongregacji. Widząc, że taka sytuacja powoduje wiele trudności, a nawet zagraża istnieniu klasztorów, m. Mechtylda poprosiła papieża Innocentego XII o anulowanie bulli erygującej kongregację benedyktynek od nieustającej adoracji. Nowa bulla z 3 lipca 1696 r. poddaje znów klasztory pod jurysdykcję miejscowego biskupa – stają się one niezależne, choć zawsze zjednoczone przez wspólne konstytucje oraz więzy miłości i wzajemnej siostrzanej pomocy.
Częste poważne choroby, z których m. Mechtylda zawsze wychodziła wzmocniona duchowo, ale też osłabiona fizycznie, wiek i niestrudzenie podejmowane prace dla umocnienia i rozszerzenia dzieła, które Bóg jej powierzył, wyczerpywały stopniowo siły Założycielki. Ostatnia choroba nie trwała długo. Matka brała udział w całym oficjum Wielkiego Tygodnia, jeszcze na początku oktawy Wielkanocy spotykamy ją w pełni aktywności. Ma już jednak przeczucie bliskiej śmierci. W nocy ze środy na czwartek wielkanocny odprawiła jeszcze swoje zwykłe trzy godziny adoracji, lecz rano nie mogła już podnieść się z łóżka. Niedziela Przewodnia, 6 kwietnia 1698 r. była dla niej dniem paschy – przejścia z tego świata do Ojca.
Ostatnie słowa stanowiły wierne odzwierciedlenie jej życia: „Uwielbiam i poddaję się”. Chwilę później na pytanie towarzyszącego jej kapłana, co chciałaby przekazać swym duchowym córkom, odpowiedziała: „Niech Ojciec im powie, że są i będą mi zawsze obecne. Niech rzucą się na przepadłe w ramiona Najświętszej Dziewicy.”